wtorek, 5 sierpnia 2014

„Horror na Roztoczu. Koszmar spoza granicy snów”


Wydanie książki to w dzisiejszych czasach nie taka trudna rzecz. Nie krzyczcie, wiadomo, wszystko kręci się wokół pieniędzy, ale w dobie internetu i setek wydawnictw jest to po prostu o wiele łatwiejsze. Trzeba mieć jednak pomysł, najlepiej znane nazwisko i można ruszyć na podbój. Łukasz Kiełbasa, pomysłodawca „Horroru na Roztoczu” miał, nie sposób tego pominąć oryginalną ideę, z którą postanowił walczyć. Znanego nazwiska nie miał ani jednego, jednak dzięki nam, czytelnikom i ludziom chcącym promować ciekawe inicjatywy jego marzenie się spełniło. Wyszła z tego książka, która nie była ukierunkowana na zysk, a na chęć dania kropli swojskiej grozy każdemu wielbicielowi makabry. Nie zawsze jednak dobre chęci prowadzą do szczęśliwego rozwiązania. Jaki jest zatem rachunek końcowy? Czy wszystko wyszło strawnie? Przekonajmy się.

Horror na Roztoczu – Koszmar spoza granicy snów.
17 mrożących krew w żyłach opowiadań, liczne ilustracje stworzone przez 13 ilustratorów oraz porządna dawka grozy spisana przez 11 autorów. Dawka rodem z Roztocza.
Wszystkie koncepcje pochodzą z jednego umysły, ale każde opowiadanie jest inne. Doprawione niepowtarzalnością autorów i rewelacyjnymi ilustracjami.
Już niedługo Roztocze zadrży w przerażeniu, bo Koszmar zbliża się…
(informacja skopiowana ze strony projektu: http://altermanes.pl/koszmar-spoza-granicy-snow-horror-na-roztoczu/)
("Dom we mgle" - Beata Bloch) 

Od dnia, w którym usłyszałam o projekcie wiedziałam, że nie przejdę obok niego obojętnie. Pewnym było, że wesprę najlepiej jak będę umiała ową inicjatywę i nie zawaham się użyć ciężkiej artylerii. Moją uwagę przyciągnął niecodzienny pomysł, czyli spisanie swych snów. Owszem, nie jet to nic nowatorskiego, ale w Polsce nigdy się z czymś takim nie spotkałam, bynajmniej nie tak dużą skalę (pomijając oczywiście mistrza Beksińskiego, który swe obrazy inspirował marzeniami sennymi). Oko przykuwa oprawa graficzna, która jest niebywale dopracowana. Każde z opowiadań opatrzone jest rysunkiem, które są w większości klimatyczne i straszne. Choć niektóre z nich nie przypadły mi do gustu nie wpłynęło to na odbiór całości, która najzwyczajniej w świecie jest bardzo dobra. Również okładka wygląda niesamowicie i jedyne do czego w tej materii mogę się przyczepić to fakt, iż jest ona niestety słabej jakości i warstwa taśmy ochronnej (czy jakkolwiek fachowo się to nazywa) zdarła się już po ledwie kilku otworzeniach/otwarciach. O co jak o co, ale o książki to ja dbam i mam na to niezbite dowody.
("Szambo" - Paweł Mróz) 

Jak jednak prezentuje się treść? Również tutaj tak jak w przypadku każdej z antologii poziom opowiadań jest różny. Zdarzają się kapitalne, duszące swym klimatem historie takie jak zaskakujące pomysłem „Polowanie” czy fenomenalny „Dom we mgle”, który stał się moim cichym faworytem. Równie kapitalne okazało się polane obrzydliwością „Szambo” i cichutkie, atakujące znienacka „Z pamiętnika kamerzysty”, które bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Nastrojowe „Milczące miasteczko” wprowadza za to smutny i melancholijny klimat. Podobnie, choć nieco słabiej jest w „Willi zapomnienia” która straciła w mych oczach z powodu zbyt wolnego tempa akcji. Na długo zapamiętam również „Brutalną zabawę”, która, choć na pierwszy rzut oka niczym się nie wyróżnia na koniec zgrabnie kopie po brzuchu. Reszta opowiadań trzyma dobry („Kościół”, „Wichura i powódź”, „Szklany dom”, „Pająk”, „Bestie” i „Chmura”), następnie średni („Choroba z bagien”, „Ukraina” oraz „Świadomość) poziom. Zupełnie nie podobał mi się „Muzyczny wagon” który przygniótł mnie swym baśniowym klimatem. Niestety coś takiego zupełnie do mnie nie trafia. 
("Polowanie" - Karola Kościuk)

Rzeczą, do której nie sposób się przyczepić jest lokalizacja każdego z opowiadań czyli malownicze Roztocze. Choć w niektórych z opowiadań pełni ono rolę dość mroczną i upiorną nie sposób się w nim nie zakochać. Lokalizacja na wakacje zdaje się być wprost idealna, nawet gdyby miało mnie spotkać choć 10% tego, co spotkało bohaterów antologii. Jest to lokowanie produktu, które nie drażni i spełnia swoją rolę niesamowicie zgrabnie. Twórcy seriali mogli by się wiele nauczyć.
Cieszę się, że takowe projekty powstają i znajdują swych pobratymców. Choć są rzeczy, do których można się przyczepić nie są one na tyle ogromne, aby nie docenić całości, która prezentuje się nad wyraz smakowicie. „Horror na Roztoczu” czyta się bardzo szybko, a lektura wzmaga apetyt i czytelnik chce wciąż więcej i więcej. Owe marzenie spełni się, gdyż powstaje druga część antologii. Ja na pewno zaryzykuję i ją zakupię. Jeśli się zagapiliście i przegapiliście „Horror na Roztoczu”, który powstał dzięki nam, czytelnikom wstydzie się i obiecajcie poprawę. Trzymam kciuki za wszystkich, którzy mieli wkład w powstanie książki, zarówno pisarzy jak i twórców ilustracji. Powodzenia! Wykonaliście kawał dobrej roboty! Tymczasem wybieram się w podróż do malowniczego Roztocza. Mam nadzieję, że wyjdzie mi to na zdrowie.

7/10

5 komentarzy:

  1. Wow, a ja już zaczynałam myśleć, że żaden blog o książkach mnie nie zaciekawi ;). Widocznie się myliłam. Też kiedyś kochałam takie klimaty, czytywałam horrory niemal codziennie, ale później przyszedł Pan Zafón i wciągnął mnie w świat swoich książek. Kto wie, może wrócę do horrorów, bo "Horror na Roztoczu" wydaje się ciekawy.
    Życzę miłego dnia :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowite sa te rysunki,jestem pod wrazeniem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazwyczaj omijam polskich autorów - sama nie wiem czemu, ale tak już mam- ale twoja opinia na temat tych opowiadań mnie zaciekawiła i z chęcią bym to poczytała :) dodatkowo rysunki są naprawdę genialne - choć to tylko mała garstka z całego "kompletu". Coś czuję, że jak tylko nadrobię zaległości w innych pozycjach to skuszę się na to. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo dobrze piszesz, a książkę po prostu kocham!
    http://spojrzenie-rosie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Popieram, podobnie myślę a książkę też uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń