środa, 26 września 2012

Bloody Cuts (epizody 1-6)


Umówmy się- w internecie można znaleźć dziś niemalże wszystko. Przekrój dziwactwa, humoru, dramatu i oczywiście horroru. I choć w sieci roi się od kretyństwa uważny poszukiwacz może natrafić na prawdziwe perły. Takim miłym znaleziskiem jest seria krótkich filmów będąca projektem rodziny Franklinów (i kilku znajomych). Antologia ma zawierać 13 odcinków. Póki co w sieci dostępnych jest 6 epizodów, z których każdy kolejny jest lepszy od poprzedniego. Jeśli owa tendencja się utrzyma będę naprawdę usatysfakcjonowana. Zarezerwujcie sobie 30 minut swego czasu i oglądajcie. Żałować będziecie tylko, że odcinki są tak krótkie (czy jednak nie lepiej odczuwać niedosyt niż przesyt?).


Epizod 1. "Lock up"



"Lock up" jest dobrym straszakiem, który mi osobiście skojarzył się z świetnie skrojonym trailerem. Mamy tu bowiem wszystko, co zachęciłoby do dalszego poznania filmu: klimatyczne lokacje, zło czające się w ciemnościach i wybuchową końcówkę. Dostajemy 3 minuty czystej grozy. Ni mniej, ni więcej. Mało? To dopiero początek.
7/10

Epizod 2. "Stitches"



Opiekunka do dziecka, telefon od rodzica, chłopiec i kolekcja figurek. Zaczyna dziać się źle, jak to zwykle w takich sytuacjach bywa. I choć było to już nie raz, lepiej lub gorzej przedstawione to jednak zgrabne wykonanie i całkiem ciekawa końcówka sprawiają, że "Stiches" warto zobaczyć.
6/10

Epizod 3. "Prey"



Jak narazie niestety najsłabszy z epizodów. Choć żeńska postać przykuwa uwagę,  a krwawym scenom nie mam zupełnie nic do zarzucenia to męski charakter zdecydowanie psuje całość. Jest sztuczny i nijaki. A szkoda, bo historyjka ma swój potencjał. Mimo wszystko warto, dla wyżej wspomnianej bohaterki i scen makabry.
5,5/10

Epizod 4. "Mother died"



Smutny, klimatyczny i intymny short o śmierci. Poznajemy tutaj historię młodej dziewczyny, która po zgonie swej mamy musi radzić sobie z zagrożeniem. A jakie to niebezpieczeństwo? Zobaczcie sami bo zaprawdę warto i choć można przewidzieć cóż wydarzy się pod koniec nie psuje to pozytywnego wrażenia całości.
7/10

Epizod 5. "Suckablood"



Zdecydowany faworyt! Genialna gotycka baśń z wierszowaną narracją w tle. Do tego całość okraszają pomysłowe, animowane wstawki. No i ta świetna charakteryzacja głównych postaci. "Suckablood" nie bez powodu kojarzy się wszystkim z Timem Burtonem. Spójrzcie tylko na te ujęcia. Eh cud, miód i ssanie kciuka.
10/10

Epizod 6. "Dead Man's Lake"



Odcinek wygląda jak rasowy slasher. Mamy tutaj zakochaną parę, opuszczony camping w środku lasu i krew. Wszystko utrzymane w stylistyce lat 80-tych. "Dead Man's Lake" to B-klasowa pozycja, która niczym nie różniłaby się od innych tego typu produkcji gdyby nie finał. Tego nikt z was się nie spodziewa.
8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz