piątek, 10 sierpnia 2012

Nightmare on Elm Street, reż. Wes Craven; 1984r


"Nightmare on Elm Street" to, bynajmniej dla mnie, horror pamiętny, bo obejrzany za młodu w ciemnych czeluściach pokoju. Dla ludzi takich jak ja, czyli wiernych fanów serii o Freddym nie ważne są błędy i niedociągnięcia. Jawi się tu coś na kształt kultu, ale nie bójcie się, to nie żadna sekta. To tylko Freddy- miłośnik młodzieży, snu i wielbiciel niezobowiązującej zabawy ostrzem swej rękawicy zaczarował mnie i usidlił w klatce uwielbienia. Poznajcie historię tego jakże zabawnego Pana i pamiętajcie, żeby mieć zawsze oczy szeroko otwarte!


Nastoletnia Nancy Thompson budzi się pewnej nocy ze straszliwego snu. Przerażająca postać z twarzą zniekształconą od poparzeń, krwawymi oczami i brzytwą w rękach goniła ją po piwnicy. Z chwilą przebudzenia groza jednak się nie kończy. Wyraźne ślady wskazują, że sen łączy się z rzeczywistością. Nancy opowiada koleżance w szkole o nocnym koszmarze. Okazuje się, że i ona uciekała we śnie przed nieznanym monstrum. Pewnego dnia dziewczyna wraz z przyjaciółmi zostaje w domu sama. Dochodzi do tragedii.


Historia o Freddym Kruegerze jest niewątpliwie jedną z najbardziej rozpoznawalnych serii wśród horrorów. Ta wykreowana w latach 80-tych przez Wesa Cravena postać po dziś dzień ma wielu fanów, którzy podobnie jak ja widzieli film w czasach swego dzieciństwa. Facet w brudnym swetrze, z twarzą przypominającą przypaloną pizzę dzisiejszą młodzież, której serwowano do niedawna piły, hostele a od niedawna ludzkie stonogi na pewno nie przestraszy. Zresztą Fredek zawsze miał trochę inne plany. Wolał sypnąć żartem, przejechać po rurach swą rękawicą i tylko przy okazji zabić krnąbrną młodzież. Jednak jak już brał się za uśmiercanie zawsze robił to w iście genialny sposób. Śmierć Tiny i Glena przeszły niewątpliwie do historii. Tą fontannę krwi trzeba zobaczyć na własne oczy!
"Nightmare on Elm Street" nie byłby pewnie tak rozpoznawalny, gdyby nie nieoceniony mistrz Robert Englund, który stworzył tutaj zdecydowanie rolę swego życia. Idealnie wpasował się w postać maniaka zabijającego we śnie niewinne ofiary. Sam pomysł mordercy, który atakuje jedynie w snach, był ciekawy i oryginalny. Sprawił, że seria stała się rozpoznawalna i przyciągnęła do kin rzeszę widzów.


Na dużą pochwałę zasługują również efekty specjalne, z wspomnianą już wcześniej fontanną krwi na czele. Są one dla mnie zdecydowanie bardziej przekonywujące, niż poniektóre potworki z komputera. I choć w niektórych scenach widać zgrzyty (zwłaszcza w końcówce), nie przeszkadza to w odbiorze całości. Ciężko mi wejść w skórę dzieciaków, które nigdy obrazu nie widziały, ale obawiam się, że bez uwielbienia do lat 80-tych trudno im będzie polubić film. Mam nadzieję, że się jednak mylę, chociaż niestety to, co dla mnie jest kultowe, nie musi być wcale takie dla innych. W zalewie nowych horrorów młody widz, rzadko sięga po klasyki. A szkoda!


Nie mają większego sensu dalsze wywody.  Film jest zgrabnym, B-klasowym slasherem z seryjnym mordercom w tle. Nigdy nie aspirował do miana ambitnego dzieła, po którym zaczniemy zastanawiać się nad sensem życia. Wes Craven chciał stworzyć wyrazisty i zapadający w pamięć horror. Według mnie udało mu się to w stu procentach, o czym świadczy przede wszystkim przynależność do klasyków kina grozy. Dlatego wystawiam ociekającą sentymentem i krwią maksymalną ocenę.

10/10

"One, two – Freddy’s coming for you
Three, four – better lock your door

Five, six – grab your crucifix

Seven, eight – gonna stay up late

Nine, ten – Never sleep again
"

3 komentarze:

  1. Taa, jak to ładnie napisałaś "Nie mają większego sensu dalsze wywody" - film jest absolutnie genialny, niezaprzeczalny klasyk kina grozy, pozycja obowiązkowa dla wielbicieli horroru. Film, który pomimo upływu lat, ani trochę się nie zestarzał. Kult i tyle:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zacząłem oglądać serię filmów o Fredde'iem od "Nowy Koszmar Wesa Cravena". Pamiętam że bardzo się go bałem, całego filmu jak i samej postaci Kruegera, cały film wprawiał mnie w osłupienie. Jakiś czas temu zabrałem się za nadrobienie całej sagi owych horrorów. Teraz wiem że strach jednak może powrócić i to po takim czasie. Robert Englund i jego genialna gra aktorska dopełniają dzieła. Piszę dzieła, ponieważ dla fanów horroru filmy są one właśnie swoistym dziełem gatunku. Obejrzałem też niestety jakiś czas temu remake tego filmu i był, co tu dużo mówić, tragiczny. Horrory z lat 80-tych mają w sobie "coś" co bardzo ciężko znaleźć w najnowszych produkcjach. Dlatego mam wielki sentyment do horrorów właśnie z tej dekady.
    Oczywiście recenzentka stanęła na wysokości zadania i "nie mają większego sensu dalsze wywody". Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z poprzednikami. Pamiętam jak w dzieciństwie bałam się Freddy'ego i z napięciem obserwowałam każdą scenę z przyprawionym strachem. Nie sądzę, żeby istniał jakiś horrormaniak, który nie zetknąłby się z tą serią. Bardzo lubiłam czarny humor Freddy'ego.

    OdpowiedzUsuń