Rob Zombie to człowiek niecierpliwy,
mający milion pomysłów na minutę. Kto bowiem porywa się na
śpiewanie i kręcenie filmów niemal jednocześnie? Do tego tworzy
bajkę tak chorą, że nie powstydziłby jej się nawet pewien
artysta, śpiewający o dziewczynce rodzącej drukarkę. Sądziłam,
że po „House of the 1000 corpses” i „Devil rejects” nic mnie
w filmach Zombiego nie zdziwi. Jednak przydarzyła mu się bajka o El
Superbeasto, która zmiażdżyła mi czaszkę i wpięła się do mego
mózgu pozostawiając mi zaledwie jedno wyjście- poddanie się i
oglądanie tego tworu ludzkich rąk. Tworu, który jak najbardziej
zaspokoił moje oczekiwania.
Tytułowy El Superbeasto to, jak sam o sobie mówi, superbohater, gwiazda, twardziel i nieziemski damski ogier. Nasz macho staje przed trudnym wyborem- zjeść swoje ulubione skrzydełka, czy też uratować śliczną, aczkolwiek niezbyt przyjazną Velvet Von Black. Ostatecznie decyduję się na ratowniczą misję znalezienia porwanej niewiasty. W tym samym czasie, Suzi-X, czyli siostra El Superbeasto, ma do wykonania swoją własną, bojową misję zdobycia głowy Führera. Czy bohaterom uda się pozostać przy życiu i wykonać swoje zadania?
„The haunted world of El Superbeasto”
to zwariowana mieszanka tego, co u Zombiego najlepsze, czyli humoru,
horroru i muzyki. Nie zabrakło tu również, tak znaczącego w
poprzednich obrazach Roba seksu, którego reżyser zaaplikował nam
całkiem sporo. Dużo tutaj animowanych obrazków
nagich ślicznotek, a wesołe piosnki pogrywające podczas seansu są
zdecydowanie ukierunkowane w stronę cielesnej przyjemności.
Zmagania robota niezwykle urodziwej Suzi-X, jak i sama jego
konstrukcja skłania nas do dwuznacznych myśli. Jednak nie myślcie,
że „The haunted world of El Superbeasto” to same zboczeństwo i
zgorszenie. Zombie co rusz rzuca w nas żartami, które, bynajmniej
mnie, rozbawiły do łez. Jest tutaj bardzo krwawo i zabawnie. Rozważania Beasto, czy wybrać pyszne
skrzydełka, czy pannę Velvet to tylko jeden z przykładów
zwariowanego, przez wiele osób nazwanego zapewne głupim, humoru,
który wylewa się z ekranu w ilościach monstrualnych.. W tym
momencie drogi, potencjalny widzu musisz odpowiedzieć sobie na
pytanie, czy taki rodzaj żartów Ci odpowiada.
W filmie znalazło się również
miejsce na odwołania do innych horrorów. Znajdziemy tutaj Jacka z
„The shining”, Michaela Myersa z „Halloween” a także starych
znajomych z poprzednich filmów Zombiego, czyli Otisa i kapitana
Spauldinga (bohaterowie „House the 1000 corpses” oraz „The
devil rejects”). Sam Dr. Satan to odniesienie, można by nawet rzec
parodia bohatera o tym samym pseudonimie, o którym mowa w debiucie
Zombiego, czyli „House of the 1000 corpses”. Mamy tutaj również
odwołanie do „Carrie” w reżyserii Braina De Palmy. Wyłapanie
wszystkich odniesień to przednia zabawa i swego rodzaju „smaczek”,
który działa jak najbardziej na korzyść. Na plus należy dopisać
również świetny dobór głosów pod animowane postacie. A wśród
nich takie sławy jak Paul Giamatti (Dr. Satan), Sheri Moon Zombie
(Suzi-X), Rosario Dawson (Velvet Von Black) oraz Tom Papa, który
zarówno napisał scenariusz jak i podłożył głos pod El
Superbeasto. Wszyscy spisali się bardzo dobrze i należy im duża
porcja lodów na koszt firmy. O samych bohaterach mogłabym pisać
bardzo gęsto, jednak myślę, że moje wywody wprowadziły większość
z was w stan znużenia. Napiszę zatem, że każdy, nawet epizodyczny
bohater jest wyrazisty i ciekawy. Wszyscy zdają się być tutaj na
swoim miejscu.
Dochodząc nieubłaganie do końca,
pamiętajcie co powyżej napisałam. „The haunted world of El
Superbeasto” to zakręcony misz-masz. Znajdziecie tu wszystko to za
co albo kocha, albo nienawidzi się Roba Zombiego. Połączenie
horroru, erotyki i humoru jednym z was przypadnie do gustu, a innych
zniesmaczy. Zatem, jeśli nie bawi cię śmianie się z wilkołaka,
który przez przypadek został pobity przez El Superbeasto srebrem,
czy też walka z hordami nazi-zombies w rytm piosenki o Suzi-X musisz
odpuścić sobie seans, gdyż wycierpiałbyś niemiłosiernie i
marudził, że właśnie zmarnowałeś prawie 2h swojego życia.
Wszystkich innych nie muszę namawiać do seansu. Ze swojej strony
zdecydowanie polecam.
8/10
Dobra recka, dobre słownictwo po prostu wszystko na tip top. Niestety nie oglądałem jeszcze tego ale po przeczytaniu tej recenzji na pewno oglądnę ów film choćby z powodu Sheri dającej głos Suzi-X :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekaw czy to mój komentarz z kiedyś ;). Myślę w sumie tak jak wtedy że jest na tip top albo i jeszcze lepiej. Żadnych błędów się nie doszukałem i przeczytałem dwa razy. Pod względem stylistycznym też jest na poziomie. Mój zdecydowany faworyt jeśli chodzi o Twoje recenzje :). Pozdrowionka ode mnie i od rodzinki :)
OdpowiedzUsuń