niedziela, 2 grudnia 2012

Halloween, reż. John Carpenter; 1978r


"Halloween" było pierwszym ważnym filmem w dorobku Jamie Lee Curtis. To właśnie ten obraz otworzył jej furtkę i na kilka lat (jeśli nie więcej) pozwolił cieszyć się rolami w bardziej, lub mniej udanych slasherach. Uważany dziś za klasyka doczekał się aż 7 kontynuacji, oraz dwóch przeróbek spod noża Roba Zombiego. Każdy szanujący się fan horrorów zna Michaela Myersa, więc przybliżanie owej postaci byłoby całkiem bezcelowe. Panie i panowie pozwólcie, że cofniemy się do roku 1978 i zajrzymy na chwilę do Haddonfield. Gotowi? No to w drogę.


Rok 1963, Halloween. Sześcioletni Michael Myers morduje swoją starszą siostrę. Trafia do zakładu psychiatrycznego pod opiekę doktora Loomisa. Jednak piętnaście lat później ucieka. Doktor Loomis słusznie podejrzewa, że Michael pojawi się w swoich rodzinnych okolicach. W noc Halloween miasteczkiem Haddonfield wstrząsa seria brutalnych morderstw.


Co zrobił Carpenter, że to właśnie jego "Halloween" stało się jednym z najlepszych slasherów i przeszło do historii?  Czy to przez klimatyczne lokacje? Pomysł z zamaskowanym maniakiem uciekającym z szpitala? A może kluczową rolę odegrały sceny mordów? Szczerze, to właśnie wszystkie te elementy zbudowały legendę Michaela i pozwoliły mu przetrwać tak wiele lat na grząskim gruncie grozy. Carpenter postawił na atmosferę i zadaniu podołał. Ten motyw przewodni, ta muzyka- do dziś, na samo wspomnienie dostaję gęsiej skórki. Wiele scen z filmu przeszło już niewątpliwie do historii. Moimi ulubionymi są te z prześcieradłem i szafą. Choćby dla tych scen warto obejrzeć "Halloween". Do tego cichy morderca, który w całym filmie nie wypowiada ani słowa robi piorunujące wrażenie. Swoją drogą, twórcy "Friday the 13th" przyznali się, że ich Jason swoją małomówność odziedziczył właśnie po Michaelu. Myers jest również brutalny i nieobliczalny. Widz nie ma pojęcia jak i kiedy zaatakuje swą ofiarę. Jest cichy, a jego pojawienie się na ekranie zwiastuje wzrost napięcia. Wydaje się być nadczłowiekiem, co daje wrażenie, że nikt nie jest w stanie wygrać z nim pojedynku.


Fabuła nie należy do odkrywczych i zaskakujących, jednak wciąga i nie pozwala widzowi choć na chwilę się nudzić. Nastolatki, na czele których stoi dzielna Laurie giną, jak to na rasowy slasher przystało w barwny i ciekawy sposób. Morderca pozbawia ich życia za pomocą noża. To musiało boleć! Świetnym posunięciem było stworzenie postaci Dr. Loomisa, który starał się zrozumieć psychikę Myersa. Widz ma wrażenie, że to tylko on może dać radę ujarzmić potwora, który zagnieździł się w Michaelu. Czy uda mu się ta sztuka? Sami musicie to odkryć. Również postać grana przez Jamie Lee Curtis jest warta pochwalenia. Jako tzw. "final girl" poradziła sobie świetnie. Jest zdeterminowana by wygrać i zrobi wszytko, aby wyjść z opresji obronną ręką. Dużo późniejszych slasherów wykorzystało podobny motyw kobiety, która swą walecznością i drapieżnością przyćmiłaby niejednego mężczyznę. "Halloween" wyznaczył kierunek, w jakim poszedł horror i to właśnie dzięki niemu gatunek ewoluował.


Długo mogłabym wymieniać plusy recenzowanego przeze mnie filmu, jednak czy wy tego wszystkiego już nie wiecie? Czy owe wychwalanie ma jednak większy sens, jeśli chodzi o taki klasyk jakim jest "Halloween"? Owszem, mają, bo jeśli, drogi czytelniku, nie widziałeś jeszcze omawianego przeze mnie filmu szybko nadrabiaj zaległości bo naprawdę warto. Zdecydowanie i niezaprzeczalnie polecam.

Do oceny końcowej możecie dodać 2 punkty więcej, jeśli to właśnie od "Halloween" zaczynaliście swoją przygodę z horrorem. Mój sentyment zakorzenił się w "Nightmare on Elm Street" ;-) Jednak doceniam kunszt dzieła Carpentera, dlatego moim osobistym zdaniem zasłużył na taką właśnie ocenę.
8/10

2 komentarze:

  1. Mam wielka nadzieję że uda Ci się wygrać konkurs. Po przeczytaniu kolejnej już Twej recenzji myślę, że naprawdę jeśli nie docenią Twoich recenzji to będą żałować i potem może być im smutno. Co do recenzji to już wcześniej ją przeczytałem ale chyba mi komentarz nie wskoczył. Tak więc, musiałbym się zastosować do Twej rady przede wszystkim ;) i obejrzeć ów film. Tyle do nadrobienia chociaż jest to wykonalne bo nadrobiłem "Nightmare On Elm Street" więc pewnie obejrzę i "Halloween". Jak zwykle zachęcająca recka i jak zwykle elokwentna recka. Rozpieszczasz słowami i nie przesadzam :). Do zobaczenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To mój pierwszy post na tym blogu. Recenzja jest naprawdę dobrze napisana. Uwzględniłaś najważniejsze informacje. Jest ciekawa i zachęcająca, zwłaszcza dla nowicjuszy, którzy jeszcze się nie zetknęli z tą adaptacją. To była moja ocena względem recenzji. Jeśli przyjdzie mi oceniać film... no cóż jestem wielką fanką klasyków, zwłaszcza tych z lat 70. Niestety ten film mi całkowicie nie przypadł go gustu. Remake owszem, ale oryginału po prostu nie trawię. Jest taki nudny, że momentami naprawdę myślałam, że zasnę. Zwłaszcza ostatnie sceny ledwo znosiłam. Nie zrozumiałam tej całej fascynacji. Oczywiście niektóre nowsze części są znośniejsze. Już nawet 2 ujdzie ale tej pierwszej części postawiłam pałę na filmwebie. Do samego Mayersa nie mam nic, ale denerwuje mnie ta jego niezniszczalność.

    OdpowiedzUsuń